Ludzie różnią się między sobą pod bardzo wieloma względami. Jednakże w głębi duszy wszyscy pragniemy tego samego – szczęścia, chociaż dla każdego z nas oznacza ono co innego. Umiejętność osiągnięcia tego stanu i trwania w nim to bezsprzecznie jedna z najważniejszych w życiu rzeczy – wydawać by się mogło, że nie ma w tym niczego skomplikowanego, ale rzeczywistość niejednokrotnie mija się z naszymi oczekiwaniami. Dlaczego tak się dzieje? W czym tkwi przyczyna?
Dlaczego sięgnęłam po książkę Lee Crutchley’a „Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym)”?
Przyznaję szczerze, że nie należę do miłośniczek poradników w jakiejkolwiek formie. Na rynku jest ich pod dostatkiem, co jest rezultatem modnych obecnie trendów, które niekoniecznie mi się podobają. Za ich tworzenie nierzadko biorą się osoby, które tak na dobrą sprawę powinny zająć się czymś innym – byle tylko nie pisaniem i doradzaniem komuś, jak ma żyć. Z tego też względu w ogóle nie miałam w planach przeczytania książki Lee Crutchley’a „Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym)”, ale zmieniłam zdanie, gdyż namówiła mnie do tego koleżanka będąca podobnie jak ja książkowym molem. Pomyślałam sobie, że w sumie dwa czy trzy popołudnia mnie nie zbawią – i cieszę się niezmiernie, że pozycja ta trafiła w moje ręce. Cóż, człowiek nigdy nie wie, co i kiedy go zaskoczy.
Kim jest autor książki Lee Crutchley?
Lee Crutchley to angielski pisarz i artysta. Będący przedmiotem niniejszej recenzji poradnik „Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym)” to trzecia książka w jego dorobku, która szybko zyskała miano bestsellera. Inspiracją do jej napisania stały się doświadczenia autora na niwie zmagań ze smutkiem. Wcześniejszymi pozycjami autorstwa Lee Crutchley’a są „Quoteskine Vloume 1” oraz „The Art of Getting Started”.
O fabule książki „Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym)” słów kilka
„Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym)” to poradnik, ale taki trochę nietypowy. Ma formę zeszytu ćwiczeń – nieco przypomina książki takie jak np. „Zniszcz ten dziennik”, które obecnie cieszą się ogromną popularnością z uwagi na ich interaktywny charakter. Mają za zadanie zachęcić czytelnika do określonych działań poprzez rozmaite ćwiczenia – jest w nich miejsce na własne przemyślenia czy wklejanie zdjęć etc. Lee Crutchley podsuwa wiele pomysłów na to, jak zagospodarować kolejne kartki, jednakże ostateczny kształt dzieła zależy wyłącznie od osoby, która zdecydowała się na przeczytanie książki – ale uwaga, tekstu nie ma w niej zbyt dużo. Dodam w tym miejscu, że niektóre spośród proponowanych ćwiczeń mogą wydawać się wręcz głupie, ale nie zostały stworzone na zasadzie „sztuka dla sztuki” – czemuś mają służyć, dlatego warto odrobić lekcje. Nie trzeba przy tym kurczowo trzymać się kolejności takiej, jak w książce – ona ma być przyjacielem niosącym wsparcie w złe dni i tak też właśnie starajmy się ją traktować.
Po „Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym)” czytelnik sięga z zamiarem znalezienia odpowiedzi na pytanie „jak być szczęśliwym?”. Nie spodziewajcie się tego, że autor jej Wam udzieli. Nie popada w mentorski ton i nie mówi, że aby być szczęśliwym, to musisz koniecznie zrobić to czy tamto. Sugeruje i inspiruje, podsuwa pod nos wiele opcji, ale to czytelnik wybiera, co najbardziej mu odpowiada – lub podąża swoją własną ścieżką.
Wydaje mi się, że Lee Crutchley chce uzmysłowić nam dwie istotne sprawy. Po pierwsze – że szczęście jest w nas i wcale nie musimy szukać go nie wiadomo gdzie. Po drugie – że mamy prawo do bycia smutnymi. Wszak smutek to jedna z emocji towarzyszących nam przez całe życie, więc może zamiast zaciekle go zwalczać, powinniśmy się z nim oswoić.
Moja opinia na temat książki „Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym)” Lee Crutchley’a
Wyjście z domu, zdrowe odżywanie się, czerpanie radości ze słonecznych dni, odpoczynek od internetu i mediów społecznościowych, powrót do zaniedbanych pasji i szukanie nowych itp. – niby to takie oczywiste, ale najczęściej jest tak, że o tych prostych rzeczach zapominamy na co dzień. I zamiast najzwyczajniej w świecie cieszyć się z tego, co nas otacza, z zapałem wertujemy kolejne strony o tematyce motywacyjnej, próbując za wszelką cenę dostosować się do zamieszczonych tam wskazówek. Jaki jest tego efekt? Dość mizerny, bo zamiast tryskać pozytywną energią, chodzimy przybici i przygnębieni. Może sęk w tym, że niekiedy zbyt bardzo się staramy i w pewnych chwilach nie potrafimy odpuścić? Poza tym w dzisiejszych czasach presja na to, by wieść żywot szczęśliwego i spełnionego człowieka jest ogromna – ale ma się nijak do rzeczywistości, stąd niepotrzebne frustracje i dosłownie pożerający nas smutek. Zewsząd tylko słyszymy, co koniecznie należy zrobić – a wiadomo, że jeśli człowiek coś musi, to czuje się zniechęcony. Pomiędzy „musieć” a „chcieć” różnica jest przeogromna.
Czy warto kupić książkę „Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym)”?
„Jak być szczęśliwym (albo chociaż mniej smutnym)” to książka, która dała mi mocno do myślenia. Dzięki niej zapomniałam o wielu swoich problemach, które – jak się okazało – nie miały żadnych logicznych podstaw, a stanowiły jedynie wytwory mej wyobraźni. Tylko że tego nie dostrzegałam, ponieważ skupiałam się na mało istotnych kwestiach. Ten niezwykły poradnik polecam serdecznie każdemu. Jeśli postawimy na samorozwój i pracę z własnymi emocjami, jakość naszego życia ulegnie poprawie.